Imię Pianka bardzo do niej pasuje. Sunia jest cicha, delikatna, jakby trochę nieobecna, a jednak gdy tylko podejdziesz bliżej, natychmiast wtapia się w człowieka, jakby to właśnie on był jej jedynym kompasem. Czterolatka, drobna i krucha, taka, którą chciałoby się otulić spojrzeniem, zanim jeszcze zdąży poprosić o cokolwiek. A ona prosi głównie o jedno: o kolana. Kolana to jej wyspa ratunkowa, bezpieczny brzeg, miejsce, gdzie świat na chwilę przestaje być głośny.
Gdy trafiła na Paluch, była trochę smutna, trochę zagubiona i trochę przeziębiona – może dlatego jej spojrzenie wciąż nosi odcień melancholii. Została znaleziona z obrożą, ale bez imienia, bez numeru, bez człowieka, który mógłby powiedzieć: „gdzie byłaś, kochana?”. Przesiedziała kwarantannę, ale nikt się po nią nie zgłosił. I tak Pianka uczy się teraz nowego miejsca, krok po kroku, niespiesznie, jakby badała, czy ziemia pod łapkami rzeczywiście jest stabilna.
Na spacerach zatrzymuje się, węszy, zbiera w sobie odwagę – bo dla niej każdy liść i każdy nowy dźwięk to mała zagadka. Inne psy mija z ostrożnością; czasem tylko zerknie, czasem przyspieszy, jakby chciała powiedzieć „ja tu tylko przechodzę”. Ale mimo tego wszystkiego widać w niej ogromny potencjał. Pianka na pewno odnajdzie się w mieście, byle z człowiekiem u boku. W domu z większymi dziećmi – tak, ich już nie trzeba się bać. Te całkiem małe mogłyby ją przytłoczyć swoją energią. Podopieczna grupy szóstej potrzebuje czegoś innego: ciepła, delikatności i opiekuna, który pokaże jej świat bez pośpiechu.
Daj Piance trochę czasu na odnalezienie rytmu, a zobaczysz, jak każdego dnia robi małe postępy.
Daj jej spokojny dom, a odwdzięczy się tym, co potrafi najlepiej — łagodnością, uważnością i cichą lojalnością.