Nie wiemy jakim cudem taki seniorek znalazł się na ulicy i jak sobie na niej poradził???
Na początku całe chudziutkie ciałko Tytusa wysyła sygnały, że jest przerażony – wygięte w pałąk, z ogonem wciśniętym między łapy. W oczach też czai się strach, ale jest w nich również mnóstwo ciekawości. Czujność i nadzieja – ludzka ręka długo musiała kojarzyć się z czymś złym, a teraz daje pyszne smaczki. W głowie Tytusa powoli kiełkuje myśl, że może jednak można nam zaufać.
Na spacerze Tytus gna przed siebie. Bardzo dziarsko, jak na 15-latka z siwym pyszczkiem. Lubi te długie wyprawy, sprawia wrażenie jak by mógł tak maszerować bez końca.
Czasami zapada się w swój świat – wówczas kręci się wokół nas, jak koń na lonży, napędzany jakimś wewnętrznym przymusem. Na szczęście coraz częściej udaje się wyrwać go z tego zapętlenia – wystarczy ukucnąć i poczęstować czymś dobrym. Wtedy nagle nas zauważa, podchodzi ostrożnie, bardzo delikatnie bierze smaczek, daje się pogłaskać.
W boksie Tytus najczęściej śpi zwinięty w kulkę na brzuchu swojego ulubionego misia. Zdarza się jednak, jak na razie jeszcze rzadko, że widząc nas zaczyna cieszyć się na swój cichutki Tytusowy sposób. Staje wtedy przy kracie i bardzo nieśmiało merda ogonkiem. Nie wiemy, co Tytus widzi – na pewno ma problem ze wzrokiem, ale ładnie omija przeszkody, a w oczy patrzy nam jak żaden inny pies.
Kiedy pojawia się nowa osoba, potrzebuje nieco czasu, aby się oswoić. Z pewnością jednak będzie wspaniałym przyjacielem i kompanem na krótkie i długie spacery.
Dostaje lek na wątrobę, niedokrwistość i na trawienie.