Cześć jestem Toto, wołają też na mnie Toteusz albo Totek.
Jaka jest moja historia? Trochę smutna, ale obecnie mam całkiem fajne żyćko, więc się nie smuć tylko czytaj dalej!
A więc skąd się wziąłem? Trafiłem do schroniska w październiku 2022 roku. I tak sobie siedziałem niezauważony kilka miesięcy, aż w końcu w grudniu znalazłem dom!
Byłem taki szczęśliwy, miałem swoich opiekunów, zabawki i wygodne posłanie...
Moje szczęście nie trwało długo, ponieważ po 5 dniach wróciłem do schroniska.
Zapytacie dlaczego? A to wszystko przez to, że ugryzłem kogoś w łydkę, nikt mi nie powiedział, że nie powinno się tego robić. Nikt nie postanowił nauczyć mnie odpowiedniego zachowania. Nie dostałem szansy na kontynuację domowego życia i tak po niecałym tygodniu w domu wróciłem do schroniska.
Dalej przez kraty wypatrywałem swojego człowieka, dni upływały, umilały mi je tylko spacery z moimi wolontariuszami.
Niektórych bardzo pokochałem, starali mi się smaczkami, spacerami i miłością wynagrodzić moje pechowe życie.
I tak upływały kolejne miesiące, znowu czekałem i czekałem...
Aż w końcu znalazła się ona! Moja nowa pani.
Myślicie, że to koniec mojej przykrej historii? Niestety nie.
Pojechałem do domu, wszystko było super, tym razem byłem naprawdę grzeczny! W domu zachowywałem czystość, nikogo nie ugryzłem, ale moja pani po jednym dniu zmieniła zdanie. Już mnie nie chciała, bo to jednak nie ten czas, słyszałem tylko jak mówi przez telefon, że nie jest w stanie się do mnie przywiązać...
I tak moja historia miała się powtórzyć - znowu powrót do schroniska i kolejny zwrot w mojej schroniskowej "kartotece".
Jednak wydarzyło się coś zupełnie innego, moja wolontariuszka postanowiła wziąć mnie do siebie i szukać mi domu bez konieczności powrotu za kraty małego boksu.
Tak więc jestem, mieszkamy sobie razem, można powiedzieć, że jest super.
Mam dużo spacerów, poznaje psich kumpli na osiedlu, nawet dzielnie towarzyszę i pomagam jej w pracy.
No dobra, przyznam się, głównie to śpię a ona pracuje, ale przynajmniej nie przeszkadzam :)
Jaki jestem w domu? Pies na medal, siusiu i kupa tylko na spacerze.
Zostaje nawet czasami sam w domu, nie jestem z tego powodu szczęśliwy, ale rozumiem, że czasem tak musi być.
Jestem grzeczny i cierpliwie czekam. Schronisko nauczyło mnie, że pies tylko czeka i czeka. Na co?
Na spacer, na smaczka, aż pani wróci do domu, na głaskanie.
Co cenię w człowieku? Wspólne drzemki, przytulanie, głaskanie, ale nie jestem zbyt wylewny.
Na moją miłość trzeba sobie zasłużyć, ale jak już pokocham, to całym moim psim serduchem!
Tak się jeszcze pochwalę, że jestem doskonałym podróżnikiem, poznałem już wszystkie środki komunikacji miejskiej.
Jeżdżę autobusem, tramwajem i metrem, które jest trochę straszne, ale jestem odważny i daję radę.
Najbardziej jednak lubię samochód, kilkugodzinna podróż? Dla mnie żaden problem, po prostu idę spać :)
Tak więc znowu czekam, tym razem nie w schronisku, a w domu.
Jeżeli chcesz mnie poznać, dzwoń do mojej wolontariuszki ona Ci wszystko o mnie opowie.
Jednak jeżeli nie masz czasu ani ochoty na budowanie relacji ze mną, to nie dzwoń.
Bo ja przede wszystkim potrzebuję czasu, czasu żeby Cię pokochać i uwierzyć, że nie jesteś z tych, którzy oddają psa do schroniska, jak coś pójdzie nie tak.