Lotos swoje imię zawdzięcza wyjątkowej barwie futra, której biel w słońcu odbija też refleksy różu i biszkoptu. Do tego, niczym liście lotosu, w schronisku psiak rozwija się powoli, codziennie ukazując nową cechę swego charakteru.
Przygodę z Paluchem rozpoczynał od wizyty w szpitalu. Stres związany z pobytem tutaj sprawił, że Lotos zmagał się z zapaleniem jelit. Obecnie jest już zdrowy, jednak prewencyjnie korzysta ze specjalistycznej diety.
Mimo iż jest już psem dorosłym, potrafi zachowywać się jak szczeniak. Energii mu nie brakuje, a ograniczenie w spacerach i kontakcie z człowiekiem powodują u niego frustrację. Lotos nade wszystko uwielbia pieszczoty, długie wędrówki i smakołyki. W stosunku do człowieka nie wykazuje żadnych oznak agresji, choć zdarza mu się podgryzać dłonie wolontariuszy przy zdejmowaniu szelek. Jest to spowodowane wspomnianą frustracją – schronisko niszczy kruchą psychikę Lotosa szybciej, niż wiatr, który hula w jego boksie. A jest to boks zewnętrzny, gdzie codziennie czeka na niego tylko zimno, krople wody kapiące z dachu i nadzieja, że znów ktoś przyjdzie i weźmie na spacer.
Lotos był już zapewne psem domowym. Ładnie chodzi na smyczy, reaguje na przywołanie, lubi eksplorować teren. W towarzystwie innych psów zapomina jednak o gentlemańskich manierach – piszczy, wyrywa się, chce poznawać. Przyszły właściciel będzie musiał mieć na uwadze konieczność dalszej socjalizacji białego jegomościa. Pierwsze kroki ku temu zostały już poczynione. Lotos świetnie dogadywał się na spacerach ze swoją kumpelką Magnolią. Magnolia grzeje już zadek w swoim domu. Wierzymy, że i Lotos szybko opuści Paluch. Nie tylko dzięki swojej wyjątkowej urodzie, ale przede wszystkim charakterowi – choć z pozoru nieufnemu i niepewnemu, będącemu symbolem łagodności, dobra i rozkwitania. Niczym lotos.