Sporcik 1683/22

  • W typie rasy: Mieszaniec
  • Wiek: 4 lata
  • Płeć: samiec
  • Waga: 11 kg
  • Nr: 1683/22
  • Status: wydane adopcja
  • Przyjęty: 2022-10-21
  • Wydany: 2024-11-03
  • Znaleziony: # weryfikacja
  • Boks: 836 R8 (domek)
  • Grupa: Pomarańczowi
Hej, hej! To znowu ja, Sporcik! Spytacie czemu znowu? No cóż. Miałem przez chwilę dom, ale ponoć moi ludzie mieli problem z ogarnięciem moich emocji. To prawda, że emocjonalny ze mnie chłopak... Ale jestem też szybki, zwinny, w świetnej formie, ogólnie wszędzie mnie pełno. Swojemu człowiekowi oferuję mnóstwo miłości i czułości. Nawet pozwalam się nosić na rękach. Wskakuję na kolana, przy okazji rozdając całusy. Na spacerze bronię go całym moim małym ciałkiem, przecież jestem za niego odpowiedzialny. Moi wolontariusze twierdzą, że trochę przesadzam i tego akurat powinienem się oduczyć. Postaram się, obiecuję! Choć wiem, że przede mną nieco pracy. Zresztą grzecznie reaguję, gdy mnie zawołają. Interesują mnie zabawki – piłeczki, szarpaki. Bez problemu oddaję je moim wolontariuszom, kiedy chcą się ze mną pobawić. Inne psiaki budzą moje zainteresowanie. Tych większych za bardzo nie lubię. W końcu sam jestem dość mały, więc mam prawo wyrażać swoje obawy. Szukam nowego domu, tym razem bardziej doświadczonego. Takiego, w którym ludzie kochają mądrą miłością - ustalą zasady: kiedy spacer (byle porządny!), kiedy jedzonko (odżywcze, jak dla sportowca), a kiedy śpiulkolot (bo ja czasem zapominam odpocząć, a to przecież najważniejsze dla regeneracji). Dla mojego komfortu psychicznego powinienem zamieszkać w spokojniejszej okolicy. Obcy ludzie w moim domu nie powinni pojawiać się zbyt często. W gości też wolałbym nie chodzić. Potrafię zostać grzecznie sam w domu. Aha, zapomniałbym dodać – dzieci budzą moje obawy, więc wolałbym nie mieć z nimi do czynienia. ** Chcesz mnie poznać? Dzwoń do moich osobistych trenerek i trenerów!** ADOPTUJ WARSZAWIAKA Maciek – jeden z moich wolontariuszy wziął mnie po raz pierwszy na akcję Adoptuj Warszawiaka. Pojechaliśmy tam autem. Oglądałem inny niż na co dzień świat przez okno, czasem sobie leżałem. Maciek twierdzi, że byłem naprawdę aniołkiem  Nim dotarliśmy od samochodu do schroniskowego stoiska obeszliśmy cały park dookoła. Ależ tam się działo! Początkowo trochę się stresowałem, w końcu dość dawno nie byłem dalej niż 2-3 kilometry od schroniska. Ale dość szybko uznałem, że nie jest źle. Dam radę. Bo w końcu kto, jak nie ja? Może jestem mały, ale odważny :D Było tam sporo psów szczęściarzy. Dlaczego szczęściarzy? No cóż, one mają już własny dom i osobistego człowieka na wyłączność. Nieco im tego zazdrościłem, ale wcale tego nie pokazałem. Z każdym się grzecznie przywitałem - zero szczeknięcia czy warknięcia. Do kumpli ze schroniska też elegancko merdoliłem ogonkiem. To co denerwowało mnie, kiedy chodziłem na spacery z moimi poprzednimi ludźmi - samochody, wózki, dzieci na rowerach - zupełnie mi tutaj nie przeszkadzało. Przez długi czas staliśmy w centrum parku, przy stoisku. Dużo ludzi się przy mnie zatrzymywało, bo potrafię być baaardzo słodki i się milusio przytulać. Mniejsze i większe dzieciaki dawały mi smaczki z ręki, głaskały. Tylko raz lekko się zestresowałem, kiedy blisko nas znalazło się dużo osób jednocześnie. Ale szybciutko znalazłem azyl na kolanach Maćka. Na koniec jeszcze spotkaliśmy dzieci z takimi fajnymi zabawkami (ponoć dla kotów, ale co tam, że niby pies się nie może nimi bawić? phi) i poszalałem z nimi troszeczkę. Zanim wróciliśmy do auta chwilę jeszcze razem z Maćkiem pobiegaliśmy i pobawiliśmy się na trawniku, bez ludzi i psów. Maciej na koniec podsumował mnie tak: zachowywał się jak mały słodki psiak, witał się z każdym, wskakiwał mi na kolana albo wchodził w nogi po głaski.
Pies pod opieką grupy Pomarańczowi
Kontakt w sprawie adopcji