Bary miał swoje pięć minut. Trwało dokładnie pół dnia i jedną noc. Po czym adoptująca go osoba oddała go z powrotem do schroniska. Bo podejrzanie kaszlał, bo jest chory a ona nie chce, żeby pies jej odchodził. To był już drugi raz, jak ludzie zawiedli Barusia.
Bary latami siedział w kojcu i “pilnował” placu budowy. Karmiony byle czym, bez spacerów, bez kontaktu z ludźmi i innymi psami. W schronisku nauczył się wielu rzeczy - jak ładnie chodzić w szelkach, jak zaprzyjaźnić się z innymi psami, jak grzecznie komunikować się z nieznajomymi.
Rzeczywiście jest chory - ma niedomykalność zastawek w sercu, musi regularnie przyjmować leki. Ale dla nas to oznacza nie, że ma siedzieć w schronisku, gdzie jego stan będzie się tylko pogarszał ale że potrzebuje bardzo, bardzo domu.
Takiego domu, który wie, że psia choroba to nie powód do wykluczenia. takiego, gdzie o niego zadbają, będą leczyć, kochać, głaskać. Dom jest mu potrzebny na CITO. Gdy pojawi się taki dom, zapewniamy dla Barusia specjalistyczną karmę, pokrywamy koszty leków i wizyt u specjalisty.
**Bary** przebywa teraz w hoteliku. Bardzo potrzebuje domu z ogrodem, gdzie będzie mógł chodzić, węszyć, spacerować. Ciepły dom, ręce, które głaszczą, wspólne spacery i zabawy. To mu się należy po latach złego traktowania.
Zadzwoń, umów się! Poznaj Barego!