Kobi - żywy dowód ludzkiego okrucieństwa. Bo okrutnym można być na wiele sposobów.
Kobi miał kiedyś dom 5 lat, od szczeniaka. Po 5 latach jednak okazało się, że urodzenie dziecka wyklucza posiadanie psiego przyjaciela. I tak szczęśliwy kanapowiec przyjechał na Paluch. Źle znosił pobyt, miał depresję, tęsknił. Na szczęście znalazł dom. Tylko szczęście tym razem trwało tylko 2 miesiące.
Kobi - jak to młody pies, chciał się bawić. Z dziećmi również. I okazało się, że jest taki sam jak inne psy - czasami bywa niedelikatny w zabawie. Że pies, tak samo jak dzieci, aby czuć się bezpiecznie potrzebuje rytuałów, stabilizacji, powtarzalności. Koszmar Kobiego wrócił.
Teraz ten pies jest załamany i jest psychicznym wrakiem.
W boksie płacze cały czas, trzęsie się jak osika. Na spacerze nie potrafi się zrelaksować, cały czas szuka wzrokiem swoich byłych "opiekunów", rozgląda się za każdym mijanym samochodem. Nie Kobi... do ich samochodu już nie wsiądziesz... Psia wierność niestety nie idzie w parze z ludzką.
Liczymy na cud, że ten pies nie załamie się do końca, że nie został do końca złamany. Gdzieś musi być odpowiedzialny człowiek, który da mu stabilizację, dom - prawdziwy i na zawsze. Kobi odwdzięczy się bezgraniczną miłością.
Kobi jest i był od zawsze psem domowym, nie sprawia problemów, zachowuje czystość, potrafi zostawać sam w domu.
Potrzebuje stabilnego opiekuna, który wie, że pies to nie dodatek do życia a styl życia, że mając psa musimy zmienić swoje przyzwyczajenia. Jak pojawiają się dzieci to nasze życie się również zmienia.
Szukamy dla Kobiego domu, który w razie jakichkolwiek problemów jest gotowy na pracę. Domu bez dzieci.
Tylko tyle i aż tyle.
Kto podaruje mu dom i świadomą opiekę NA ZAWSZE?