Maniuś nie spełnia najmodniejszych trendów psiego wdzięku i urody. To pewnie dlatego długo już czeka na wyjątkowych ludzi – takich, którzy w dużym, złotookim kundlu dostrzegą to, co w psach najfajniejsze: psią naturę.
Trafił do warszawskiego schroniska jako psi podrostek – wiecznie ubrudzony w błocie, niepanujący nad długimi łapami, z manierami na bakier. Tu dorósł i wydoroślał. Co prawda nie mieszka już w schronisku, tylko w hoteliku dla psów, ale nadal formalnie jest psem bezdomnym.
Czy jest brzydki? Nic podobnego.
Czy jest dziki? Na pewno nie.
Czy stroni od ludzi? Wręcz przeciwnie.
Czy jest niedotykalski? Bynajmniej.
Czy jest niemiły dla psów? Skądże!
Maniuś to duży, piękny, ciągle młody, wierny i dobry pies, który najwyraźniej ma okropnego pecha.
Maniuś potrzebuje przestrzeni i spokoju. Już wiemy, że idealne miejsce dla niego to dom z ogrodem, gdzieś poza miastem. Wokół kochający, ciepli ludzie, w których może znaleźć oparcie.
Jest żywiołowy, ale po spacerze lubi zaszyć się w swoim legowisku i delektować ciszą. Potrafi wyznaczać swoje granice, ale sam też ich przestrzega – tak zwyczajnie, jak to robi pies. Zna podstawowe komendy, jak „siad” czy „podaj łapę”, ale uważa, że nie są mu potrzebne, aby być idealnym towarzyszem: gdy spacerujesz, ogarniasz coś w ogrodzie, odpoczywasz na kanapie.
W kontakcie z obcymi ludźmi jest ostrożny, ale w otoczeniu znajomych jest po prostu fajnym, radosnym psem.
Prosimy, daj mu szansę na dobre życie!