Szoko to szczenię, z którego zadrwił los. Trafił do Schroniska na Paluchu jesienią zeszłego roku, jako nieśmiały, dwumiesięczny szczeniaczek. Szybko został adoptowany, niestety jego adopcja była horrorem. Szoko wrócił z niej z odgryzionym uchem, bliznami na łapkach, kikutem ogonka, skulony, warczący na ludzi i większe psy, unikający kontaktu. Aktualnie dzięki pracy swojej wolontariuszki, ładnie wychodzi na spacery, daje się głaskać i brać na ręce. Po tym, co przeszedł ten mały piesek, jest wielce wskazane aby trafił do domu doświadczonego w postępowaniu z psami, gdzie odzyska wiarę w ludzi. Szoko lubi małe pieski, dlatego mógłby zamieszkać w takim towarzystwie. Na spacerze wita je machaniem ogonka i zachęca do podejścia. Na duże psy czasem warczał, co pewnie wynika z traumy przeżytej podczas nieudanej adopcji i poranień, jakie odniósł pod "opieką" poprzednich właścicieli. Jak widać na przykładzie Szoko, kluczowe jest do kogo trafi pies. Tylko człowiek decyduje o tym, czy życie psa będzie szczęśliwe i pełne, czy stanie się pasmem cierpień, wynikających z nieodpowiedzialnych ludzkich zachowań. Tym razem szukamy mu troskliwego, serdecznego i wyrozumiałego właściciela. Wszystkie osoby zainteresowane adopcją, prosimy o kontakt z wolontariuszką Szoko. Jego socjalizacja przebiega pozytywnie i przy każdym spotkaniu widać u niego postęp, to młody piesek, potrzebujący ciepła i stabilnej relacji z człowiekiem. Już w schronisku pomimo przebytej traumy pokazuje, że umie ufać. Już nie warczy na ludzi, daje się pogłaskać nawet przypadkowym osobom na spacerze, zyskał dodatkowych wolontariuszy zabierających go czasem na spacer, oswoił się z wieloma osobami, jednak prawdziwy przełom i odzyskanie zaufania przez malutkiego Szoko, może mieć miejsce tylko w kochającym domu.
Poza personelem schroniska opieką wspiera go Wolontariuszka Ela 600 977 803, która może udzielić więcej informacji o swoim podopiecznym.