Bartusia znają i lubią chyba wszyscy stali bywalcy schroniska. To taka nasza radosna iskierka, najbardziej uśmiechnięta z psich mordek. Wystarczy podejść do klatki, a już ma się Bartusia przyciśniętego do ręki i sprytnie podstawiającego ulubione miejsca do miziania. A ciężko od jego klatki odejść. Gdy Bartuś zacznie swój rytuał przytulania, człowiek z miejsca się zakochuje. Ma swoich przyjaciół, którzy go wyprowadzają na spacerki, wita się z nimi tak wylewnie że aż człowiekowi robi się słodko na duszy. Połowę spaceru spędza na plecach, wystawiając brzuszek do drapania, albo przyciskając się całym sobą do nóg opiekuna. Słowem 100%słodyczy. Pies kochający i kochany. Ale i tak nikt go nie chce. Może dlatego, że nie jest ładny? Może dlatego, że kiepski psi los pozostawił u niego liczne blizny po pogryzieniach i naderwaną wargę? Ma ok. 7 lat, to nie jest tak dużo, jest szybki i energiczny, pobiegnie jeszcze na wiele spacerków. Jest średniego wzrostu. Kocha wszystkich i wszystko. Trudno sobie wyobrazić schronisko bez Bartusia, ale jeszcze trudniej, że spędzi tu całe życie. Już 4 lata czeka, aż ktoś zauważy w nim więcej niż "tego pieska z rozerwaną wargą". Ten kto go wybierze, będzie prawdziwym szczęściarzem.
Poza personelem opieką wspierają go Wolontariuszki Ewa 609 491 910 Ada 692 314 429.