Sandacz przyjechał do nas w sierpniu aż znad Biebrzy, gdzie w lokalnej restauracji znalazły go wolontariuszki. Wychudzony, niekastrowany, żebrający wśród gości o jedzenie :( Po nowe życie przejechał 250 km.
Nie mogłyśmy odmówić przyjęcia takiego dżentelmena na pokład naszej fundacji. Co prawda, gdy dziewczyny powiedziały, że to Sandacz, to trochę nas zmroziło, bo ryb jeszcze pod opiekę nie braliśmy jako fundacja ;) ale kota o tak wymownym imieniu podjęliśmy się przyjąć.
Sandacz przebywa w domu tymczasowym, gdzie już pierwszej nocy pokazał, że jako prawdziwy wiejski kot, zamierza spać na łóżku w puchowych podusiach <3 Szybko ogarnął kuwetkę, dom tymczasowy jego kastrację, więc chłopak jest już PO.
Po chudym Sandaczu nie ma już śladu. Chłopak zrobił i masę i mięśnie, bo zabawa to jego drugie imię. Sandacz zwany w domu „Heloł”, gdyż w ten właśnie sposób nawołuje z pokoju, w którym obecnie mieszka jest typowym jedynakiem. Inne koty bardzo go interesują, ale przy bliskim spotkaniu przechodzi do ataku i nawet długa socjalizacja nie niweluje tego zachowania. To młody jeszcze kotek oceniony na około rok i wymaga poświęcenia mu czasu na zabawę.
Przyszły dom powinien to brać pod uwagę, bo niewybawiony Sandacz to sfrustrowany Sandacz, który potrafi podgryzać, żeby zwrócić na siebie uwagę. Kocurek jest bezproblemowy jeśli chodzi o wizyty u weterynarza i podawanie leków. Sandacz jest bardzo ciekawi umaszczony. To taka typowa krówka z „motywem na twarzy”, co w przypadku Sandacza oznacza Batmana lub Zorro w zależności, z której strony się spojrzy. Powiedzmy to uczciwie, chłopak się maskuje ;)