Problemem zgłaszanym czasem przez właścicieli adoptowanych ze schroniska psów jest fakt, że na spacerach mocno ciągną one na smyczy. Ten problem często dotyczy psów dopiero co adoptowanych. To nie dziwi, gdyż psy przebywające w schronisku wychodzą na spacery rzadko, więc każde wyjście jest dla nich nie lada „gratką” – psy chcą skorzystać z każdej chwili „wolności”. Po adopcji na początku psom ten nawyk zostaje i mimo że wychodzą one na spacery częściej niż w schronisku, to również na nich ciągną.
Aby zapobiec temu problemowi często wystarcza zmiana smyczy na właściwą. Niestety producenci smyczy oferują najczęściej smycze 1,5-2 metrowe. Taka długość smyczy jest dla większości psów niewystarczająca, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że ludzie rzadko są w stanie dostosować tempo swojego marszu do tempa poruszania się psa. Z tego względu warto zaopatrzyć się w smycz co najmniej 5-metrową. Chodzi tu o zwykłą (nie wyciąganą, typu „flexi”) smycz lub linkę (często występują one na rynku pod nazwą „treningowa”).
Oczywiście ważne jest nie tylko wyposażenie się w taką smycz, ale również właściwe prowadzenie na niej psa. W sytuacji, gdy mamy wokół siebie dużo wolnej przestrzeni, należy pozwolić psu korzystać z całej długości takiej smyczy. Po dość krótkim czasie zobaczysz, że pies przestanie wtedy ciągnąć. Jeśli chcesz zmienić kierunek marszu, pamiętaj, aby najpierw zawołać psa, a dopiero potem – jeśli pies nie zareaguje na wołanie – lekko napiąć smycz. Z czasem zobaczysz, że pies reaguje już na samo twoje wołanie i napinanie smyczy przestaje być konieczne. Podobnie postępuj, gdy mijasz się z innymi psami – nigdy nie skracaj nerwowo smyczy, lecz staraj się odpowiednio wcześnie odejść, wołając do siebie psa. Skracanie smyczy może spowodować agresję twojego psa wobec innych czworonogów!
Jeśli zaś chodzi o smycz wyciąganą (typu „flexi”), to wielu właścicielom psów wydaje się ona bardzo wygodna. Jednak jej używanie nie jest polecane z kilku względów. Kilka z nich opisanych jest poniżej. Częstymi przypadkami są zgłoszenia ucieczek psów lękliwych, prowadzonych na takiej właśnie smyczy. W związku z tym, że na końcu smyczy automatycznej znajduje się rączka, a nie pętelka, którą można założyć na rękę, w momencie, gdy pies się czegoś przestraszy, zaczyna biec przez siebie, a smycz tego typu wypada właścicielowi z ręki i rączka ciągnie się za psem. Hałas ten dodatkowo „straszy” psa, który stara się od niego uciec, co jest niemożliwe.
Ponadto konstrukcja smyczy typu „flexi” jest taka, że (o ile nie jest ona na stale zablokowana) pies musi pociągnąć, aby móc pójść w pożądanym przez siebie kierunku. Taka smyczy uczy więc psy, że na smyczy należy ciągnąć.
Jeśli przy mocnym pociągnięciu długość smyczy się skończy, to następuje gwałtowne szarpnięcie. W dłuższej perspektywie może to prowadzić do urazów kręgosłupa (szczególnie jeśli pies ma na sobie obrożę, a nie szelki).
Wreszcie – smycz wyciągana może zaszkodzić także właścicielowi, a nie tylko psu. Jeśli nagle zaistnieje potrzeba skrócenia smyczy (np. zza rogu wyjdzie inny pies lub nadjedzie samochód), właściciel starając się szybko przyciągnąć psa do siebie, czasem łapie za linkę lub taśmę, która przesuwając się, może poranić ręce.
Opracowane przez behawiorystkę Małgorzatę Nowacką