Huba jest dużą, czekoladową a'la labradorką, o której - jeszcze do niedawna - mogliśmy śmiało powiedzieć, że wbrew przeciwnościom losu nie traci werwy i ciekawości świata. Pomimo braku rodowodu, od początku wykazywała cechy charakterystyczne dla tej rasy - jest przyjacielska i pozytywnie nastawiona do ludzi, również zupełnie jej nieznanych. Dzielnie radzi sobie w nowych sytuacjach, jak wyjazd do weterynarza, czy poznawanie nowych osób i miejsc - szuka wtedy wsparcia w człowieku, ale nie ma w niej lęku - raczej niepewność, która jednak szybko ustępuje wrodzonemu zainteresowaniu wszystkim, co dookoła. Niekiedy to zainteresowanie bywa zbyt nachalne, ale Huba dobrze rozumie komunikację smyczą. Bardzo lubi przytulaski, z godnością znosiła ograniczenie ruchu, i gdy nie mogła w naturalny dla siebie sposób eksplorować, czas na dworze spędzała opierając się o człowieka, przyjmując każdą porcję głasków - a sierść ma iście jedwabistą. O tyle o ile każdy człowiek jest mile widziany, to Huba potrzebuje pracy na polu relacji z innymi psami, na razie nieszczególnie pała do nich sympatią, ale dziewczyna robi progres i ostatnio odbyła bardzo pozytywny i spokojny spacer równoległy z innym pieskiem ze schroniska. Natomiast przeszła test bombelka i Huba całkiem lubi dzieci :)
Sunia przyjechała do schroniska z bardzo dużą nadwagą i szybko okazało się, że najprawdopodobniej właśnie to doprowadziło do zerwanego więzadła krzyżowego. Na początku roku przeszła operację, po której przez wiele miesięcy była praktycznie zamknięta w boksie i wychodziła na krótkie, 10-minutowe spacery. Jako wolontariusze staraliśmy się zapewniać jej chociaż solidne porcje głasków, szczególnie że Huba uwielbia kontakt z człowiekiem, ale żadna ilość odwiedzin nie zastąpi własnego domku na zawsze.
Rekonwalescencja przebiegła bardzo dobrze i niedawna konsultacja wykazała, że fizycznie Huba wraca do sprawności. Również dzięki staraniom opiekunów i wolontariuszy sunia odzyskała talię, ale przyszły dom z pewnością będzie musiał zwrócić uwagę na to, by utrzymywała właściwą wagę.
Minęło tyle miesięcy i wiemy już, że Hubę dopadła klątwa czarnego psa - niewidoczna, niewidziana, niechciana...
Od początku jej pobytu w schronie telefon nie zadzwonił ani razu. Nikt nie zapytał o spacer zapoznawczy, nikt nie złożył ankiety, nikt nie dał jej szansy udowodnić, że może zostać towarzyszką na dobre i na złe. A Huba jest bardzo otwarta na nowe znajomości, chętnie poznaje nowych ludzi i nowe ręce do głaskania.
Huba najtrudniejszy dla siebie czas rekonwalescencji po operacji i pracy nad utratą wagi przeszła tak naprawdę w samotności. Ci z wolontariuszy, którzy znają ją najlepiej i najdłużej widzą, że światełko w oczach nieco przygasło, wielka radość i tańce na widok człowieka są z tygodnia na tydzień bardziej stonowane, Huba nawet już nie oporuje przed powrotem do betonu i krat boksu. Nie chcemy, by tak cudowny pies po tylu przejściach dalej gasł w oczach...